Na odejście bliskich nie można się przygotować. Śmierć zawsze jest nie na miejscu i zawsze nie w porę – za szybko, za rano, za nagle. Dopada po pracy, przed kąpielą, po obiedzie. Przychodzi w środę, a przecież mogłaby w sobotę. Nie pyta, nie uprzedza, nie dyskutuje. Przychodzi i zostawia ból. Ból, który ukoić mogą tylko wspomnienia. Właśnie w środę w godzinach popołudniowych odszedł od nas śp. Henryk Jabłoński – „Człowiek MOSiR-u, człowiek „Orkiestra”, miał 62 lata.
DROGI HENIU!! my wszyscy…., których „Łączy Nas Piłka” i zamiłowanie do niej mówimy Tobie …Dziękujemy!. Przez te ostatnie 10 lat, kiedy przygarnęliście nas tutaj pod Wasz dach czuliśmy się bliscy i mile widziani dla Ciebie!… i potrzebni – mówi Ci…. Dziękujemy! Zawsze okazywałeś szacunek i uznanie dla każdego człowieka – mówi Ci… Dziękujemy! Za Twoją osobowość, za Twoje podejście do obowiązków tak rodzinnych jak i służbowych – zdobyłeś Nasz wielki szacunek – mówi Ci…. Dziękujemy! Zawsze na stanowisku swych obowiązków, zawsze do dyspozycji, człowiek o wielkiej klasie i kulturze osobistej – mówi Ci….Dziękujemy! Drogi Przyjacielu, jak żyłeś, tak odszedłeś, po cichu, bez rozgłosu, w kącie!