Sędzia Marcin Tesarski (PPPN Nowy Targ) – cyt. „Złożyłem zawiadomienie do prokuratury”
Po wyjściu z pomieszczenia wykrzykiwał słowa, których się przestraszyłem – że się na mnie wyżyje, kiedy wyjdę za bramy stadionu albo że mnie „wpierdoli do rzeki”. Takie sformułowania tam padały. Uznałem wtedy, że to już zbyt wiele (..) Każdy ma inną mentalność, odporność psychiczną. Jeśli my jako całe środowisko piłkarskie nie podejmiemy konkretnych działań, skutki tych wszystkich patologii i zaniedbań będziemy odczuwać przez lata – tak twierdzi Marcin Tesarski, przewodniczący Kolegium Sędziów Podhalańskego Podokręgu Piłki Nożnej. Podkreśla, że dzieli się swoimi przeżyciami, by młodzi arbitrzy nie bali się dochodzić swoich praw. W ostatni wtorek na Podhalu był pan arbitrem meczu młodzików (rocznik 2007-2009), w czasie którego spotkał się pan ze słowną agresją. Jak to wyglądało z pańskiej perspektywy?
Jestem arbitrem już szesnaście lat. Mam na koncie ponad 1500 meczów jako sędzia. Poziom agresji, z jakim się spotkałem ze strony pracowników tej drużyny, przekroczył wszelkie dopuszczalne normy. Mówią, że to jest wpisane w zawód sędziego piłkarskiego. Ja się z tym nie zgadzam, ale tak niestety jest. Często są to ataki werbalne ze strony kibiców, trenerów, działaczy. Ten ostatni mecz przekroczył wszelkie możliwe normy – powiedzmy – dopuszczalnej krytyki pracy sędziego.
Pobity i opluty sędzia Szymon Pawłowski: Mam jeszcze większą ochotę sędziować!
To było naprawdę spokojne spotkanie. Zwłaszcza jak na B-klasę. W wyższych ligach bywałem już na bardziej nerwowych meczach pod względem napięcia i liczby wulgaryzmów. W sprawozdaniu napisałem wszystko, co uznałem za słuszne, czyli że nigdy nie spodziewałem się, że coś takiego może się przydarzyć. Nie mam pojęcia, dlaczego ten zawodnik tak zareagował. Sytuacja boiskowa na pewno nawet w minimalnym stopniu nie wskazywała, że może dojść do takich okoliczności. Zresztą nic nie usprawiedliwia takich zachowań, nawet sytuacja, w której mecz toczyłby się w nerwowej atmosferze – opowiada sędzia Szymon Pawłowski, który w miniony weekend został pobity i opluty w Jarosławsku podczas meczu B-klasy między lokalną Pomorzanką a Zorzą II Dobrzany. Zapraszamy.
Opis całej sytuacji z raportu sędziowskiego arbitra Szymona Pawłowskiego:
„W drugiej minucie doliczonego czasu gry drugiej połowy, po podyktowaniu wrzutu dla drużyny gości – Krystian Bojski, zawodnik gospodarzy z numerem 17 zwrócił się do mnie słowami, cytuję: „Co ty k……. odpierdalasz”. Jednocześnie wykonując gesty wskazujące na niezadowolenie z decyzji sędziego (wymachiwanie rękoma), za co został przeze mnie napomniany. Po udzieleniu owego napomnienia, wyjąłem notes i długopis, aby zanotować krótki opis kary. Następnie zauważyłem, że wspomniany zawodnik biegnie w moim kierunku, lecz myślałem, że chce on tylko podbiec, aby dyskutować ze mną na temat kary lub okazywać niezadowolenie. Jednak jego zamiar był inny, gdyż zostałem uderzony przez niego głową w twarz. Atak był wykonany bardzo dynamicznie, gdyż zawodnik biegł z około dziesięciu metrów i zdążył się już rozpędzić, następnie wziął zamach, co tylko podkreśla celowość działań. Zawodnik ten był ode mnie większy, a siła z jaką dokonał ataku spowodowała, że upadłem na murawę około półtora metra od miejsca uderzenia.
Jak co czwartek… Leszek Milewski
„Zaraz ci zaj….e, ty je….ny pajacu, co się cieszysz. Zaraz ci tę parasolkę włożę w d….. Wydrukowałeś mecz, tylko cztery minuty żeś doliczył!”. „Jesteś c…jem, baranie je…ny! Możesz mi k..rwa naskoczyć”. „Nie wyjedziecie ze stadionu, połamiemy was ku..wy, wy…bie wam”.
Nie wiem jak często zdarza wam się chodzić na mecze w niższych ligach, ale jeśli chodzicie, to wiecie, że cytuję właśnie nie polską pseudokomedię czy polski pseudofilm gangsterski, nie awanturę w lokalu socjalnym, a pojazdy po arbitrze – żadne wyjątkowe, takich co weekend padają na polskich boiskach dziesiątki tysięcy, powyższe to też autentyki. Zresztą, w zasadzie dlaczego ja mówię o niższych ligach? Wyżej jest tak samo, tylko to się tak nie niesie, bo są tysiące ludzi – trudniej w tłumie wyłuskać taką zwiędłą wiązankę kwiatów polskich. Również jedno, konkretne, „sędzia zaj…..ę cię”, ma znacznie większą siłę rażenia niż „sędzia ch….j”, czy wiadoma przyśpiewka na PZPN. Taka obelga – by tak rzec – ma twarz, konkretną twarz, nie rozpływa się w tłumie.
Sędzia jest workiem treningowym do zgnojenia. Wielu pęka. Ja pękłem
Rzygam hasłem o tym, że stadion to nie teatr. To puste usprawiedliwienia dla buractwa i skrajnego chamstwa, jakiego dopuszczają się ludzie, którzy na te stadiony przychodzą – kibice, piłkarze, czasami trenerzy. Najłatwiejszym celem ataków jest sędzia. On nie ma swoich kibiców. Nie obroni się efektownym golem czy piękną paradą. Zawsze podejmuje decyzje przeciwko komuś – taka jego rola. Musi słuchać, że ma się pierdolić, że ktoś mu zaraz wyjebie, że jest chujem, a jego matkę miał już każdy w powiecie. „Jesteś silny psychicznie, to nie pękniesz”. Tak jakby sędziowie byli workiem treningowym do zbierania cęgów weekend po weekendzie. Wielu tego nie wytrzymuje i odpuszcza. Ja odpuściłem.
Na swój pierwszy mecz pojechałem dzień po własnej „osiemnastce”. Kartki, strój sędziowski i wypastowane buty miałem w torbie jeszcze zanim jeszcze wystroiłem się w garnitur i zawiązałem krawat na wieczorną imprezę. Specjalnie nie szalałem z alkoholem i choć bawiłem się świetnie, to miałem w głowię tę myśl – „jutro zaczynasz nową robotę, nie możesz nawalić, reprezentujesz nie tylko siebie, ale i Kolegium Sędziów”. Następnego dnia tata podwiózł mnie na mecz. Byłem drugim asystentem – nie tym, który biega przy ławkach rezerwowych, ale tym po drugiej stronie. Razem z arbitrem głównym wyszliśmy zapoznać się z boiskiem. Wiedział, że to będzie mój pierwszy mecz. – Jak coś, to ci pomogę. Z przepisów jesteś obryty, testy wybiegałeś, ale jedno musisz wiedzieć. Najważniejsze w sędziowaniu, to wytrzymać psychicznie – rzucił wtedy.
Możemy udawać, że B-klasa kształtuje charakter. Młodzi szybko się zrażają
Każdy ekstraklasowy arbiter może jak z rękawa rzucać historiami z niższych lig. Po latach to już tylko wesołe anegdoty i nigdy nie doliczymy się, ilu młodych sędziów po kolejnym wyzwisku, kolejnym rzuconym z trybun jajku, kolejnej pogadance pod szatnią czy bunkrowaniem się w pokoju dla sędziów nie wytrzymało i zawiesiło gwizdek na kołku.
Możemy udawać, że jesteśmy silnymi osobowościami, że B-klasa kształtuje charakter, ale tak naprawdę tylko ci młodzi arbitrzy wiedzą, przez jaką szkołę życia przechodzą, ile kosztuje ich to zdrowia, nerwów, a czasami w dodatku jak widać, jest to nie tylko zagrożenie zdrowia, ale być może i życia. Słabsze jednostki bardzo szybko się zrażają, odpadają. O statystyki można zapytać w regionalnych związkach, ale myślę, że po pierwszym roku rezygnuje ponad połowa sędziów, po drugim kolejna połowa z tych, którzy pozostali – mówi Tomasz Kwiatkowski, jeden z najbardziej uznanych sędziów w Ekstraklasie, popierający ideę www.SzacunekDlaArbitra.pl
Co bardziej doświadczony kolega po fachu czuje, gdy czyta kolejne doniesienia o arbitrach pobitych w niższych ligach?
Każdy sędzia jest zażenowany, że cały czas dzieją się takie rzeczy. Te patologie teraz nagle wypłynęły, ale to nie znaczy, że nie występowały wcześniej. Jeśli pytasz, co czuję – zażenowanie, współczucie, jest mi po prostu przykro. Szkoda tych chłopaków. Z drugiej strony cieszę się, że sprawa została nagłośniona. Być może wcześniej nikt nie miał odwagi o tym mówić, pisać, apelować. Wszyscy przechodzili nad tym do porządku dziennego. Wydaje mi się, że to idealny moment, by zacząć o tym głośno mówić. Bo to po prostu patologia. W normalnym kraju jak ktoś kogoś uderza głową z przysłowiowego „byka”, dostaje wyrok, a w skrajnych przypadkach idzie do więzienia.
„Sędziego na boisku nie da się chronić”. Rozmowa z zaatakowanym arbitrem
Ataki na sędziów w niższych ligach to nie anomalia, a powoli norma. Co tydzień-dwa znajduje się jakiś półgłówek, któremu odetnie zasilanie, a na czas nie uruchomi się generator awaryjny. Jedną z takich sytuacji była ta z meczu Błękitnych Stary Jarosław z Saturnem Mielno. Sędzia Paweł Jankowski został uderzony przez gracza Saturna, gdy podyktował dla Błękitnych rzut karny i wyrzucił jego kolegę z boiska. Porozmawialiśmy z arbitrem o tej sytuacji, ale i o sędziowaniu w niższych ligach i tym, czy i jak można chronić arbitrów.
Opowiem tę sytuację tak, jak opisałem ją Wydziałowi Dyscypliny. W 59. minucie podyktowałem rzut karny dla drużyny Błękitnych Stary Jarosław. Pokazałem też żółtą kartkę dla zawodnika numer 20 w zespole Saturna Mielno. Była to jego druga żółta kartka, więc skutkowała ona kartką czerwoną. Jak to bywa w takich sytuacjach, zostałem otoczony przez protestujących zawodników Saturna, pięciu-sześciu. „Jak to tak można?!”, „Jaki karny?!” i takie tam. W tym momencie, gdy chciałem zanotować drugą żółtą kartkę, zostałem pchnięty w plecy przez kolegę wykluczonego zawodnika, piłkarza z numerem 2. Wobec tego pokazałem jemu również czerwoną kartkę.
Z agresją spotykamy się na dziewięćdziesięciu procentach meczów
Dostaliśmy 50-60 wiadomości od arbitrów z terenu. Nie mówię o wyzwiskach, bo to jakby naturalny element, ale liczymy groźby ataków fizycznych ze strony kibiców, zawodników, działaczy. Było kilka takich historii, gdzie grożono sędziom, że nie wyjadą z obiektu, że ludzie będą na nich czekać pod szatniami. Były zdarzenia, gdzie mówiono „zabijemy was”. Był też szereg naruszeń nietykalności, odepchnięcia, ale też kolejny film, na którym sędzia jest powalony – mówi nam Tomasz Szpunar, jeden z dwóch prowadzących profil „Zawód-Sędzia”, który skupia środowisko sędziowskie, a teraz organizuje grupę wsparcia www.SzacunekDlaArbitra.pl
Zaczęło się od głośnego incydentu w Tucholi. B-klasa, sędzia wykluczył zawodnika, dając drugą żółtą kartkę. Zawodnik Tarpana Mrocza zaczął zachowywać się agresywnie, jego koledzy go odseparowali, poszedł do szatni, ale potem po prostu wrócił, na pole gry i powalił sędziego. Po kilku dniach dostaliśmy nagranie tego zdarzenia. Opublikowaliśmy je za zgodą kolegi poszkodowanego. Postanowiliśmy to nagłośnić.
I wasza skrzynka zaczęła puchnąć. Dostaliśmy około 50-60 wiadomości od tamtego momentu. Cały czas sukcesywnie przychodzą kolejne.